środa, 29 września 2010

jesienne pyszności i nie tylko...

Mam wrażenie, że nie było mnie tu bardzo dawno… Ale na szczęście udało mi się już nadrobić zaległości i pozachwycać się Waszymi nowymi jesiennymi dekoracjami, nowymi wytworami Waszego talentu. Pora teraz nadrobić zaległości u siebie…
Po kolei:


U mnie też mieszka już jesień, przyniosła z sobą piękny wrzos, świeże kasztany i aromat cynamonu. Wieczorami siedzimy razem w blasku świeczki, który płynie z naszego wyjątkowego lampioniku. Wyjątkowego bo jest to pierwsza rzecz jaką kilka lat temu zakupiliśmy wspólnie. Nasz pierwszy wspólny zakup… daleko od naszych rodzinnych domów… Dlatego darzę ten przedmiot takim sentymentem…



Byliśmy z wizytą u naszych przyjaciół, którzy to niedawno zostali szczęśliwymi rodzicami małej Kasi .
I specjalnie dla słodkiej Kasieńki powstała Anielica…



A dla mamy pachnące lawendą serduszko.

Anielica chyba nie była taka straszna bo Kasia szybko się z nią zaprzyjaźniła. Przy okazji szycia powstałą też druga Anielica a’la Tilda ( może kiedyś dojdę do wprawy i wyjdzie mi prawdziwa Tilda ), która powędruje do pewnej miłej osóbki.




Sukienkę ogrodniczkę uszyłam z zasłonki, którą to zakupiłam w przysłowiowym lumpeksie a nie mogłam się jej oprzeć!



I przede wszystkim byłam znów na wsi. Ale tym razem nie leniuchowałam! Rozpoczęłam produkcje suszonych pomidorów. Uwierzcie mi, warto było cały dzień stać przy kuchennym blacie i piecu! Pychotka!



I oczywiście grzyby, grzyby, grzyby! Opieńki się zamarynowały, trochę posuszyły, prawdziwki i podgrzybki zawisły nad piecem i czekają na grzybową, którą uwielbiam.



Dziękuję kochane za komentarze, pozdrawiam serdecznie 

środa, 15 września 2010

nowe-stare obrazki i skarby ze starej stodoły

W związku z pewnymi zawirowaniami w moim życiu miałam i nadal mam nieco więcej czasu wolnego. I postanowiłam pojechać na wieś i skorzystać z ostatni podrygów lata. Pozbierać orzechy, najlepsze są te co przed chwilą spadły z drzewa w zielonej skórce, która niesamowicie brudzi dłonie… nazbierać grzybów, jeszcze nigdy nie widziałam tyle maślaków w jednym zagajniku, aż żal było je zostawiać… poczytać zaległe książki w cieplutkiej kuchni, gdzie słychać trzaskanie drewna w piecu… ach, to jest życie… takie bezstresowe, powolne, z dala od hałasu i pośpiechu miasta. A wokół sami życzliwi sąsiedzi. Jedna sąsiadka przyniesie trochę jajek, druga poczęstuje słonecznikiem, a trzecia po prostu przystanie przy furtce, żeby trochę poplotkować 
Ale jak to ja trochę mogę posiedzieć bezczynnie ale po godzinie siedzenia z kubkiem kawy postanowiłam poszukać sobie zajęcia…
I tak oto pozdejmowałam wszystkie stare obrazki jakie u nas wisiały i trochę je przemalowałam. A oto efekty:






Drewno i węgiel też znalazły swoje miejsce. Stara skrzynka na jabłka , niedbale przeciągnięta białą farbą, stary kosz wiklinowy i szufladka ze stołu od maszyny. I oto cały niezbędnik do ogrzania mieszkania!



Ale najbardziej ucieszyła mnie stara bańka na mleko, którą znalazł Piter w naszej stodole. I do tego jest biała! No dobra, może jest nieco zardzewiała na dole ale może coś da się z tym zrobić!



I to już chyba ostatnie róże w tym roku, szkoda…



Ale kochane, oglądając wasze blogi można zakochać się w jesieni! Te wszystkie ozdoby, wianki, lampiony…
Pozdrawiam cieplutko

środa, 1 września 2010

wakacyjnie...



Za oknami szaro , smutno i deszczowo… w kuchni susza się pierwsze zebrane w tym roku grzyby, roztaczając swój aromat po całym domu. Niby wszystko ok ale tak mi jakoś smutno... tak jakoś pachnie mi już jesienią. Tylko dlaczego tak wcześnie?
Na poprawę nastroju segreguję zdjęcia z wakacji. I myślami znów jestem w miejscach, które mnie zachwyciły…

Mój pierwszy zdobyty szczyt!!! Widok z Trzech Koron



Zamek w Nidzicy. W tle ruiny zamku w Czorsztynie.


Uwielbiam klimat ruin, starych zamków. Mury nasiąknięte są historią a w głowie rodzą się obrazy dam dworu, rycerzy, romantycznej i zarazem nieszczęśliwej miłości, pięknych sukien i magicznych pieśni… Uwielbiam słuchać miejscowych legend…

Sosny, które mają ponad 550 lat. Ile pokoleń już widziały…



Wąwóz Homole, trzeba tam być!



Ach, ale się rozmarzyłam,
Z pozdrowieniami