poniedziałek, 11 lipca 2011

zamek...



Niedawno będąc na wsi wybrałam się z tatą i drugą połówką na spacer. Trafiliśmy do Nowego Miasta nad Pilicą. Bardzo lubię to miasteczko, cisza, spokój, nikt się nigdzie nie śpieszy… Przypomniała sobie jak byłam małą dziewczynką, jechałam z tata w stronę miasteczka i w oddali zobaczyłam stary zamek. Stał wielki na górze, w dole piękny widok na Pilicę, miał w sobie cos magicznego, tajemniczego. Pamiętam jak tata zabrał mnie tam, niestety nie pamiętam jak tam trafiłam… Zamek był piękny, wydawał się ogromny… w środku trwały prace remontowe. Tato ubłagał robotników aby pozwolili nam wejść do środka… A tam piękne salony, na ścianach i sufitach piękne malunki, cudna sztukateria… ale wszystko takie smutne, zapomniane… Dla mnie było to cos niesamowitego! Czułam się jak poszukiwacz skarbów. A może natchniemy się na ducha?
Dziś okazało się, że nie musiałam wspinać się po wielkiej górze aby go zobaczyć! Cóż, to tylko dziecięca wyobraźnia…
Postanowiliśmy z tatą , że wrócimy tam…
zamek stał jak stoi… Szkoda tylko, że nadal zapomniany i smutny… Nie było komnat, sztukaterii ani duchów. Były tylko zabite blachą okna, drzwi zamknięte na kłódki i pomazane mury. Jak później doczytałam zaprzestano remontu bo nie było i nie ma pieniędzy…



Ale zamek nadal jest dla mnie zamkiem, piękny, dostojny i tajemniczy patrzy na Pilicę a wokół pilnują go stare drzewa, które pewnie pamiętają czasy jego świetności…
Szkoda, ze w Polsce jest tyle pięknych miejsc, zapomnianych, niszczejących… przecież to kawał naszej historii…



pozdrawiam cieplutko,
violett

czwartek, 9 czerwca 2011

pracowity letni weekend



Nareszcie udało mi się zrealizować swój plan, nie ukrywam długo się do tego zbierałam ale efekt końcowy jest naprawdę zadowalający. Dzięki pomocy mojej połówki w końcu pomalowałam ściany w kuchni… oczywiście na biało-trochę mi zajęło przekonanie go do tego koloru ale w końcu zmiękł... ale wato było!



To oczywiście zmotywowało mnie do dalszej pracy. I tak oto moje stare kluczy zyskały piękny wygląd. I tak jak zamierzałam umieściłam je w starej ramie.





W między czasie znalazłam u taty w garażu starą kłódkę- ona również wymagała renowacji. Ale to jeszcze nie koniec-brakuje tylko półki ze starą wagą. Ale nie wszystko na raz.



Musiałam przecież znaleźć czas na swój ogródek w którym wyrosły mi piękne peonie.



Uwielbiam te kwiaty- ich puszysty kształt, delikatny kolor i obłędny zapach.



W czasie ogrodowych prac zaprzyjaźniłam się również z niektórymi zwierzątkami, które u nas mieszkają.



A teraz pracuję nad doniczkami. Efekty niebawem.

poniedziałek, 30 maja 2011

wróciłam...



Bardzo mi brakowało mojego bloga, mojego i nie tylko. Niestety przez ostatnie pół roku chorowałam na absolutny brak czasu… nowa praca, nowy kurs. I niestety totalna pustka w mojej małej twórczości. Na szczęście w nowej pracy już się zaklimatyzowałam i czuję się tam naprawdę dobrze, kurs skończyłam więc teraz mogę nadrobić. I do tego mamy już piękną pogodę i pierwszy dłuższy pobyt na działce gdzie jak nigdzie indziej mogę podładować akumulatory. Jedna tak do końca nie próżnowałam. Powoli udało mi się uzbierać wymarzoną kolekcje starych kluczy. Niestety większość z nich była w opłakanym stanie- trzeba im poświęcić dużo czasu aby zyskały swój urok.


Ale powoli mi się to udaje.




Jak już uda mi się wszystkie oczyścić zamierzam umieścić je w starej ramie, której tez potrzebny będzie mały lifting.



Do tego udało mi się zdobyć starą wagę (uratowaną ze złomu). Już wymyśliłam, że ze starym żelazkiem spocznie na półce, której oczywiście jeszcze nie mam ale moja połówka obiecała, że mi pomoże ją stworzyć.



A poza tym wokoło piękne kwiaty, niesamowite zapachy lata… aż chce się żyć!



Wstyd się przyznać ale poszłam na łatwiznę… kupiłam w „ciucholandzie” królika – siedział w kącie taki samotny… musiałam go kupić!



Szybko się u mnie zadomowił, mieszka teraz na działkowym oknie w towarzystwie uroczych doniczek z mchem (to jedyna zielona ozdoba na którą mogę sobie pozwolić i która nie zwiędnie podczas mojej nieobecności)






Pozdrawiam i uciekam tworzyć dalej…

niedziela, 30 stycznia 2011

nowe "stare" nabytki



Nowy Rok, nowe plany, nowa praca i nowe marzenia… i nowe „stare” przedmioty, które udało mi się wyszperać na straganie ze starociami.
Piękną paterę zostawił mi pewien miły handlarz, który już wie, że kocham takie przedmioty. Jest duża, rzeźbiona i po prostu piękna. Niestety brakuje jej jednego, maleńkiego elementu - wykończenia rączki. Ale mam to już obiecane!





Idealnie komponuje się z srebrnym świecznikiem, który przywędrował do mnie z Holandii.
Z dna szafy wyjęłam również już zapomniany mlecznik z maleńką cukiernicą. Maja śliczne, zdobione nóżki.





Kocham piękne, stare przedmioty. Szkoda tylko, że moje mieszkanko jest takie małe…