poniedziałek, 19 lipca 2010

home sweet home...

Zaczęło się od niepozornej wizyty u zaprzyjaźnionego stolarza. Przy okazji zamawiania półki dla rodziców zagadałam czy wykonuje różne nawet te najbardziej dziwne zamówienia. I okazało się, że jest on otwarty na wszelkie stolarskie propozycje. I na drugi dzień już byłam z gotowym projektem. Szczerze mówiąc efekt końcowy mnie zachwycił! Dokładnie o to mi chodziło! Domki odebrałam akurat przed wyjazdem na wieś więc miałam trochę czasu na ich upiększenie. A oto i one!









Ale wizyta na wsi to nie tylko praca. Przy okazji można odpocząć, obserwować przyrodę, zachwycić się kwitnącą lawendą, zapachem róż... Uwielbiam to miejsce. Mój Godzimierz... Moje miejsce...




I oczywicie jeden domek zostaje u nas...

1 komentarz: